cover

Artykuły

Jest dobrze!

Czego można oczekiwać od inspektorów ochrony środowiska w gminach, którym nakazuje się organizowanie spisu powszechnego, łapanie bezdomnych kotów itp. zajęć, zapominając o poinformowaniu ich o inwestycjach i zamówieniach z dziedziny ochrony środowiska. Jak można dbać o środowisko, jeżeli w przetargu publicznym oceniana jest cena a nie jakość. Wynik, to 98% oferowanych tanich urządzeń, udających oczyszczalnie przydomowe. Jeżeli inspektor środowiska ma nawet przygotowanie zawodowe, to i tak w większości pozbawiony jest jakichkolwiek możliwości decyzyjnych w przetargach.
Z okazji POLEKO powinienem napisać o dokonaniach (osiągnięciach) w rozbudowie infrastruktury ściekowej. Powinienem, lecz nie ma z czego. W dobie Internetu i elektronicznego zbierania informacji rocznik statystyczny "Ochrona środowiska" z danymi za rok ubiegły mógłby ukazywać się coraz szybciej. Niestety. Tak mi się tylko wydaje. Ukazuje się coraz później. Widocznie liczą na liczydłach, aby nie popełniać podobnych do ubiegłorocznych błędów. Może byłoby jednak warto przeszkolić ludzi w posługiwaniu się komputerem. Spotkania i dyskusje na targach i konferencjach towarzyszących zyskałyby na wiarygodności poparte danymi o rzeczywistym stanie ochrony środowiska.
Zmiana naszej "śmierdzącej" rzeczywistości możliwa jest jedynie w przypadku wypracowania przejrzystych form działania w ekologii, bez sobiepaństwa samorządowego. Samorząd lokalny winien otrzymywać przygotowywane fachowo opinie, dokumenty i decyzje urzędnicze. Fachowo w sensie ochrony środowiska. Fachowcem na szczeblu gminnym winien być inspektor (specjalista) ds. ochrony środowiska. Nie można dopuścić do sytuacji w której pacjent poucza chirurga, jak ma być operowany. A tak wygląda proces decyzyjny o środowisku na każdym prawie szczeblu administracyjnym w zetknięciu z samorządem.

Ukochany kraj, zas... kraj!
W jednym z wrześniowych numerów "Polityki" pisano o zas.... Mazur i kupach w całym kraju. Jak Polska długa i szeroka, konieczne są zmiany mentalnościowe społeczeństwa. Z artykułu wynika jednak również pewien pozytyw. Należy mianowicie społeczeństwu stworzyć możliwości właściwych zachowań ekologicznych. Wówczas duża część zacznie korzystać z toalet. Część może będzie też umiała rozróżnić pisuar od muszli ustępowej i umywalki. Nasi nowi przedstawiciele, wybrani na fotele samorządowe i sejmowe, muszą się również szybko nauczyć, jak z kupą postępować. Ale do tego potrzeba naprawdę doradców-fachowców. Niestety, polityka dogoniła również kupę! Dlaczego? Na podstawie ścieków widać to wyraźnie.
W Polsce poradzono sobie jakoś z zaopatrzeniem w wodę, gospodarką odpadową i emisjami. Ze ściekami jest gorzej. Czego wymagać od mieszkańców małej miejscowości, jeżeli stolica kraju nie potrafi poradzić sobie ze ściekami w ilości ponad 200 tys. m3 dziennie. Te kupy płyną prosto do Wisły i być może stąd takie dorodne rybki w tym rejonie. Dwa powiaty w województwie łódzkim (poza "metropoliami") nie posiadają wcale kanalizacji. Pierwszy wśród pierwszych (bo senator) ma w nosie... tampony i ani jemu ani nikomu (no prawie nikomu) w gminie i powiecie nie śmierdzi jego produkcja mięsna nad Notecią i nie wiadomo dlaczego jeziora są zatruwane. Przecież on jest miejscowym pierwszym pracodawcą i jego gmina jest wyraźnie poniżej średniego krajowego bezrobocia.
Można wymagać rozumnych działań proekologicznych od przedstawicieli wszystkich szczebli władz, począwszy od przewodniczącego komisji ochrony środowiska w okrągłym kabarecie. Jedyne jednak jego poczynania, jakie znam, to to, że wcale nie zajmuje się ochroną środowiska. I dobrze. Wtedy by dopiero narozrabiał!

Znaczone karty
Niestety, polityka dogoniła kupę nie tylko tam! W momencie czytania tego artykułu będzie już wiadomo jak zostały rozdane karty gminach, powiatach i województwach. Należy mieć nadzieję, że na szczeblu podstawowym znajdzie się dużo samorządowców rozumiejących potrzeby środowiska. Póki co, praktycznie na szczeblach powiatowych i gminnych, przez wybory zostały zahamowane wszelkie prace dotyczące programów ochrony środowiska. To, że są one podstawą do rozpoczęcie procesów inwestycyjnych i... uzyskania środków pomocowych, nikogo nie obchodziło. Przerwa trwać będzie praktycznie do połowy następnego roku, póki nie wykształci się praktyka współdziałania (czyt. odpowiedzialności i zobowiązań) wybieranych bezpośrednio burmistrzów i wójtów z radami gmin. W tym czasie żaden z urzędników zajmujących się ochroną środowiska nie będzie się przecież narażał i wykazywał inicjatywami.
Osobną sprawą jest przygotowanie przedstawicieli władzy do działania w poszanowaniu środowiska. Potrzebne rozporządzenie ministra infrastruktury o sposobie przyjmowania ścieków dowożonych do oczyszczalni dalej jest w sferze marzeń. Fundamentalne rozporządzenie ministra środowiska o zawartości zanieczyszczeń w ściekach oczyszczonych na etapie projektu nie posiada transpozycji do trzech unijnych dyrektyw (w tym najważniejszej - Dyrektywy Wodnej 2000/60/EC). W okrągłej Izbie uchwalono, że wody zrzucane ze stawów hodowlanych są ściekiem. Czy aby na pewno wszystkie hodowle karpiowe mają takie wody, jak niektóre fermy pstrągowe. Prócz znanej mi zasady rybackiej, iż należy tak wody zrzucać, aby wszystko co jest możliwe (mikroorganizmy, śladowe ilości zawiesiny i resztek organicznych) zatrzymać, konia z rzędem temu, kto w Polsce znajdzie gospodarstwo obciążone opłatą "za zrzut ścieków oczyszczonych"! Martwy i głupi przepis! Nie ma za to wypracowanych jasnych zasad śródlądowej gospodarki rybackiej na jeziorach. Zapisy o możliwości cofnięcia dzierżawy podmiotom gospodarującym rabunkowo na akwenach, nie doczekały się żadnego działania. Operat rybacki winien być odpowiednio przygotowany i weryfikowany! Czy ktoś słyszał o takim przypadku?

Gra w bambuko
Kuriozalny przypadek w Wielkopolsce dotyczy dzierżawy dużego jeziora "aż" na 1/3 obszaru. Prądem "trzepią" tylko w części?! To, że AWRSP nie informuje urzędów gmin o czymś takim, jest oczywiste. Nie muszą?!!! Na innym obszarze dużego ujęcia wody dla aglomeracji zapomina się o jakimkolwiek zabezpieczeniu odcieków z hałdy pohutniczej i wprowadzeniu mechanizmów kontroli zrzutu ścieków. Nad brzegiem innego jeziora powstało w ciągu 30 lat ponad 500 dzikich działek rekreacyjnych. Nad innym istnieje prywatny "dom mamusi" (powstał ze starego ośrodka wczasowego) przyjmujący 250 osób dziennie. Ścieki wylewane są bezpośrednio do jeziora! W innym urzędzie oddala się protest wójta o katastrofie ekologicznej, bo w piśmie pomylił definicję "odpady" z "osadami". Energetyka twierdzi, że w środku lasu krasnoludki wykonały 10 elektrycznych dużych szaf rozdzielczych. Do chwili obecnej, pomimo jasnego rozporządzenia, duża część urzędników upiera się przy konieczności wykonywania kosztownych pozwoleń budowlanych i wodnoprawnych na oczyszczalnie przydomowe. Braki koszy nad jeziorami (gdzie wędkarze mają wyrzucać śmieci?), kabin toaletowych na plażach i parkingach, możliwości odbioru zawartości toalet z jachtów, barek i autobusów są i tak początkiem zas... drogi. Wiele osób odpowiedzialnych, sankcjonujących taki stan, "udaje Greka", bo postępują zgodnie z niespójnymi zapisami kilkudziesięciu ustaw i rozporządzeń dot. ochrony środowiska. To zaledwie kilkadziesiąt tysięcy paragrafów i artykułów! Kto to zna i... przestrzega?

To oni
Czego można jednak oczekiwać od inspektorów ochrony środowiska w gminach, którym nakazuje się organizowanie spisu powszechnego, łapanie bezdomnych kotów itp. zajęć, zapominając o poinformowaniu ich o inwestycjach i zamówieniach z dziedziny ochrony środowiska. Jak można dbać o środowisko, jeżeli w przetargu publicznym oceniana jest cena a nie jakość. Wynik, to 98% oferowanych tanich urządzeń udających oczyszczalnie przydomowe. Jeżeli inspektor środowiska ma nawet przygotowanie zawodowe, to i tak w większości pozbawiony jest jakichkolwiek możliwości decyzyjnych w przetargach.

Ostatnio gminy dostały kukułcze jajo w postaci zapewnienia pieniędzy na podwyżki dla personelu przedszkoli. Ciekawe, jakie to będą przesunięcia budżetu gminy. Wykonywanie profesjonalnego programu kanalizacji dla gminy pozostaje iluzją. Wójt mówi, że jego pracownik wykona to za 100 zł premii. Opracowanie będzie posiadało okładki, herb gminy, spis członków władz i nawet kilka stron. Na "wykazanie się" przy staraniu o środki pomocowe wystarczy. Reszta pozostaje milczeniem.
Czyż nie jest to grzech zaniechania. Większość przymyka oczy na nasz zas... świat i nie dziwmy się napisom po polsku w innych krajach " nie siusiać do basenu". Jako Polak nie chcę być postrzegany przez pryzmat tych "wartości".

Recepta
Być może należy, wzorem Wielkopolskiego Urzędu Wojewódzkiego i Urzędu Marszałkowskiego, dążyć do "certyfikacji" inspektorów ochrony środowiska. Wyszkolenie armii fachowców od ochrony środowiska w powiecie i gminie wymagać będzie uświadomienia burmistrzom i wójtom roli tych urzędników. Trudnej niewdzięcznej i odpowiedzialnej. Lecz może lepiej tego nie ruszać, bo to śmierdzi Czy jest alternatywa do uświadomienia przez wszystkich potrzeb środowiska. No jest. Krowi placek ze stokrotką w środku i chorągiewką polityczną. Ale naprawdę nie jest to jeszcze ikebana!

Artykuł archiwalny (Przegląd Komunalny, nr 11/2002, www.abrys.pl)
Zenon Świgoń
koordynator projektów gospodarki ściekowej, Abrys-Technika, Poznań

piątek 11 lutego 2005


Partnerzy

  • Technologia Wody
  • Wydawnictwo Seidel-Przywecki - Biblioteka Inżynierii Środowiska - ścieki * woda * odpady
  • Stowarzyszenie Eksploatatorów Obiektów Gospodarki Wodno-Ściekowej